Szczurzyca Anżelika była kiedyś niedobra i agresywna. Mieszkała w najciemniejszych kanałach miasta, dokuczała innym szczurom, była wredna i nie liczyła się z innymi, toczyła nocne walki. Pewnego razu w starciu z innym szczurem została tak mocno poturbowana, że omal nie straciła życia. Wtedy inne gryzonie- nawet te, którym wcześniej dokuczała zaopiekowały się nią, walczyły o jej życie, pielęgnowały ją i dbały o to, żeby szybko wróciła do zdrowia. Anżelika nie mogła uwierzyć, że po tym jak zachowywała się wcześniej wobec innych myszowatych, te jej wybaczyły i zaopiekowały się nią. Po tym wydarzeniu postanowiła być dobrym szczurem, wyrozumiałym, współczującym i pomagającym innym. Po prostu anielskie wcielenie szczura!
Decoupage, dekupaż i jeszcze raz de cupasz ;) na chwilę obecną. Od niedawna szycie tildowych małych bohaterów i nadawanie im charakterów...No i trochę o podróżach, ciekawości świata... Jeśli chcesz dodać komentarz pod postem, klikasz komentarze, potem wybierasz profil, następnie nazwa/adres URL i w nazwie swoje imię lub nick, dalej- możesz pisać bez logowania się!
Strony
▼
piątek, 12 lutego 2016
niedziela, 7 lutego 2016
Bajka o Maurycym
Druga z kolei bajka o kukiełaku autorstwa ACh.
Była sobie kiedyś mała wioska. Nazywała się Groszkowo, a to dlatego, że było tam bardzo zielono i w każdym ogródku rósł pachnący groszek. Dookoła były lasy, w dolinie nieopodal jeziorko, w którym pływały szczęśliwe rybki. Wszędzie było zielono. Mieszkańcy wioski byli uprzejmi, mili i życzliwi dla siebie nawzajem i dla przybyłych z różnych stron świata gości. Pewnego dnia do Groszkowa zawitał pewien starszy pan, który przebył daleką drogę i potrzebował noclegu. Mieszkańcy wioski zaprowadzili go do Sołtysa-kierownika wioski i tam został ugoszczony i przedstawiony reszcie mieszkańców. Był to sędziwy i samotny pan. Wędrował po świecie od wioski do wioski szukając noclegu i pożywienia. Nosił na szyi aparat i ciągle robił zdjęcia. Niewiele mówił. Nie chciał nawet powiedzieć skąd pochodzi ani dlaczego tak wędruje i gdzie jest jego rodzina. Powiedział tylko, że nazywa się Maurycy i ma 70 lat i wiele przygód przeżył podczas swojej tułaczki. Mieszkańcy wioski rozeszli się do domów. Nie chcieli więcej wypytywać przybyłego. Mieli nadzieję, że przyjdzie pora, kiedy sam będzie chciał zdradzić swój sekret. Na drugi dzień Maurycy postanowił zwiedzić wioskę. Podziwiał ogrody uśmiechając się do ludzi, obserwował ptaki, patrzył w niebo, robił zdjęcia. Bardzo mu się Groszkowo spodobało. I okolica była piękna i mieszkańcy przyjaźni. A, że on długo już był w podróży i zdrowie mu ostatnio szwankowało, postanowił zamieszkać w Groszkowie. Udał się więc do Sołtysa i zapytał:
Była sobie kiedyś mała wioska. Nazywała się Groszkowo, a to dlatego, że było tam bardzo zielono i w każdym ogródku rósł pachnący groszek. Dookoła były lasy, w dolinie nieopodal jeziorko, w którym pływały szczęśliwe rybki. Wszędzie było zielono. Mieszkańcy wioski byli uprzejmi, mili i życzliwi dla siebie nawzajem i dla przybyłych z różnych stron świata gości. Pewnego dnia do Groszkowa zawitał pewien starszy pan, który przebył daleką drogę i potrzebował noclegu. Mieszkańcy wioski zaprowadzili go do Sołtysa-kierownika wioski i tam został ugoszczony i przedstawiony reszcie mieszkańców. Był to sędziwy i samotny pan. Wędrował po świecie od wioski do wioski szukając noclegu i pożywienia. Nosił na szyi aparat i ciągle robił zdjęcia. Niewiele mówił. Nie chciał nawet powiedzieć skąd pochodzi ani dlaczego tak wędruje i gdzie jest jego rodzina. Powiedział tylko, że nazywa się Maurycy i ma 70 lat i wiele przygód przeżył podczas swojej tułaczki. Mieszkańcy wioski rozeszli się do domów. Nie chcieli więcej wypytywać przybyłego. Mieli nadzieję, że przyjdzie pora, kiedy sam będzie chciał zdradzić swój sekret. Na drugi dzień Maurycy postanowił zwiedzić wioskę. Podziwiał ogrody uśmiechając się do ludzi, obserwował ptaki, patrzył w niebo, robił zdjęcia. Bardzo mu się Groszkowo spodobało. I okolica była piękna i mieszkańcy przyjaźni. A, że on długo już był w podróży i zdrowie mu ostatnio szwankowało, postanowił zamieszkać w Groszkowie. Udał się więc do Sołtysa i zapytał:
-Panie Sołtysie, bardzo mi się tu u Was podoba. Chciałbym
zamieszkać we wiosce i wieść szczęśliwe życie. Czy mógłbym tu zostać na zawsze?
-Oczywiście, jesteś tu bardzo mile widziany, ale o to, czy
możesz z nami zamieszkać muszę zapytać mieszkańców wioski i zrobić głosowanie w
tej sprawie. Rozumiesz?
-Tak, tak, to oczywiste-odparł Maurycy.
Po południu zebrali się wszyscy mieszkańcy wioski i odbyła
się dyskusja, a po niej głosowanie. Jednogłośnie zostało postanowione, że
Maurycy zostanie w Groszkowie na najbliższe trzy miesiące. Jeśli mieszkańcy i
on sam będą zadowoleni, wtedy zostanie na stałe. Maurycy bardzo się ucieszył, a
Groszkowianie byli bardzo ciekawi jego osoby. Sędziwy pan bardzo długo pozostał
tajemniczy i choć nie sprawiał żadnych problemów w wiosce, wręcz przeciwnie
pomagał kiedy mógł, to wciąż o sobie niewiele mówił. Skąd przybył? Co robił wcześniej? Dlaczego tak długo
wędrował?- te pytania długo nurtowały mieszkańców wioski, ale z grzeczności
nikt go o nic nie wypytywał. Wszyscy czekali, aż Maurycy zdecyduje się
powiedzieć im o tym sam. Minął już pierwszy miesiąc pobytu Maurycego w
Groszkowie i wszyscy go bardzo polubili, a on ich. Codziennie długo spacerował,
robił zdjęcia, siedział nad brzegiem pobliskiego jeziorka i coś pisał w swoim
notesie. Nikt oczywiście nie wiedział co.
Aż do pewnego dnia, kiedy to w Groszkowie zaczęto przygotowywać się do
corocznego festiwalu z okazji święta Groszka. Było to bardzo kolorowe święto,
dekorowano stoły pachnącym groszkiem,
gotowano potrawy z groszku, dzieci i dorośli tańczyli, recytowali
wiersze o groszku, śpiewali piosenki, bawili się. Maurycy wszystko notował i
robił zdjęcia. Wieczorem przy ognisku wszyscy usiedli do pieczenia kiełbasek,
jedzenia i wspólnego śpiewania. Wtedy Maurycy postanowił opowiedzieć
mieszkańcom wioski swoją tajemnicę. Otóż… dawno temu, wiele lat temu mieszkałem
w krainie zwanej Doliną Pięciu Stawów. Było tam pięknie, tak zielono jak u Was,
ptaki pięknie śpiewały jak u Was, kwiaty tak pięknie kwitły jak tutaj i
wszystko dookoła było cudowne. Ale niestety mieszkańcy wioski nie byli tak mili
i życzliwi jak Wy. Ciągle się kłócili, sprzeczali, rodziły się konflikty, bo
zamiast rozwiązywać problemy i wyjaśniać sobie różne nieporozumienia na
bieżąco, oni woleli trzymać w sobie urazę, nie wybaczać i pielęgnować w sobie
złość. Nie było przyjemnie. Ponieważ urodziłem się tam i wychowałem i nie
znałem innych wiosek i innych ludzi, myślałem, że tak jest wszędzie i, że tak
już musi być. Ale w głębi duszy czułem, że jest gdzieś miejsce gdzie jest
spokój i panuje harmonia. Nie chciałem się z nikim kłócić, wybaczałem ludziom
co złego mi uczynili i sam starałem się nie robić nikomu przykrości. Chciałem
stamtąd uciec. Chodziłem nad stawy, obserwowałem ptaki , podziwiałem kwiaty,
pisałem wiersze, robiłem zdjęcia, by uchwycić piękne chwile. Pewnego razu nad
wioską zawisła wielka czarna chmura, z której zaczął padać deszcz. Padał tak i
padał przez wiele miesięcy, aż zaczęło zalewać ulice, a potem domy. Nikt nie
mógł sobie poradzić z wielką wodą. Mieszkańcy wioski uciekali w popłochu i szukali
schronienia gdzie indziej, z dala od Doliny Pięciu Stawów. Każdy poszedł w
sobie tylko znanym kierunku i nigdy więcej nikogo z tej wioski już nie
widziałem. Wtedy wyruszyłem w drogę. Uznałem, że ten deszcz to był jakiś znak,
że trzeba udać się w poszukiwaniu swojego miejsca na świecie. Nigdy nie miałem
odwagi tego zrobić, gdyż w gruncie rzeczy lubiłem Dolinę Pięciu Stawów, a na
wiecznie kłócących się i narzekających mieszkańców i tak znalazłem sposób. Po
prostu zacząłem ich unikać. Wszedłem w swój świat, świat natury, ciszy, spokoju
i to mi wystarczało. Dopóki nie nadszedł deszcz i wygonił wszystkich
mieszkańców Doliny Pięciu Stawów. Wziąłem z domu to, co było mi najbardziej
potrzebne. Spakowałem plecak, trochę jedzenia, aparat na szyję, notatnik w
kieszeń i wyruszyłem. Szedłem długo nim
dotarłem do pierwszej wioski. Opuściłem ją po kilku dniach pobytu. Potem
dotarłem do drugiej, trzeciej i czwartej, ale w żadnej z nich nie czułem się
dobrze. W końcu przez wiele lat podróżowania i poszukiwań dotarłem tu do Was. I
od razu poczułem się cudownie. Już po pierwszym dniu wiedziałem, że chcę tu z
Wami zamieszkać. Od początku przyjęliście mnie z wielką godnością, byliście i
jesteście bardzo gościnni i uczynni, pozwoliliście mi tu zostać mimo, że w
ogóle mnie nie znacie, nie zadawaliście pytań dopóki ja nie zdecydowałem się
opowiedzieć Wam o sobie. Zaufaliście mi i daliście mi szansę. W żadnej innej z odwiedzanych
przeze mnie wiosek nie czułem się tak dobrze jak tu. Czuję, że znalazłem swoje
miejsce na ziemi. I pomyśleć, że Dolinę Pięciu Stawów musiał zalać deszcz,
żebym zdecydował się wyruszyć w poszukiwaniu własnej drogi i własnego miejsca
na świecie. Bo przecież każdy ma takie miejsce tylko trzeba się odważyć i
odnaleźć je. Znaleźć najpierw spokój w sobie, a potem to jedyne w swoim rodzaju
miejsce.
-Dziękuję Wam za to, że jesteście!- zakończył Maurycy.
Wszyscy mieszkańcy miasta zaczęli bić mu brawo za cudowną
opowieść i za to ,że zaufał im i opowiedział im o sobie. Maurycy postanowił, że
pokaże swoim towarzyszom zdjęcia, które zrobił podczas swojej podróży i
przeczyta swoje wiersze. Od tej pory stało się to tradycją festiwalu. I co roku
Maurycy prezentował zdjęcia, które robił przez ostatnie dwanaście miesięcy w
Groszkowie i recytował wiersze, które pisał siedząc nad pobliskim jeziorkiem.
piątek, 5 lutego 2016
Dawaj Dudi, dawaj!
Dudi trenuje jak szalony, żeby go do drużyny przyjęli. Codziennie bierze rower między nogi i pedałuje po lasach i kniejach. Czas ma coraz lepszy, a i kondycja po leniwej zimie powoli powraca. Jak tak dalej pójdzie to na wiosnę wystartuje w barwach srebrnogórskiego klubu SGR.
czwartek, 4 lutego 2016
4 dniowy pobyt w Londynie
i krótka fotorelacja
Dzień 1
Południk Greenwich, Greenwich Royal Park, dzielnica Greenwich, rejs statkiem po Tamizie z portu Greenwich do Westminster, spacer mostem Westminsterskim, runda London Eye, Arena 02, przejażdżka kolejką linową nad Tamizą, wieczorna podróż Double- deckerem.
Dzień 2
British Museum, Oxfort Street, Picaddilly Circus, China Town, Soho, Leicester Square i świątynia M&Msów, Galeria Narodowa
Dzień 3
Opactwo Westminsterskie, Pałac Westminsterski,, Wieża Królowej Elżbiety II z Big Benem, Park św. Jakuba, Pałac Buckingham i pomnik królowej Wiktorii , Downing Street, Horse Guards Parade, Traffalgar Square,
Muzeum Historii Naturalnej i Muzeum Nauki
Dzień 4
The Monument- dla upamiętnienia wielkiego pożaru w 1666r. w najstarszej części Londynu The City- teraz najdroższej dzielnicy finansowo- biznesowej, Katedra św. Pawła, spacer Mostem Millenijnym, Shakespeare Globe- zrekonstruawany teatr szekspirowski, Złota Łania- replika słynnego okrętu flagowego Francisa Drake'a, spacer wzdłuż Tamizy do Tower Bridge, przejście mostem do Tower of London
Dzień 1
Południk Greenwich, Greenwich Royal Park, dzielnica Greenwich, rejs statkiem po Tamizie z portu Greenwich do Westminster, spacer mostem Westminsterskim, runda London Eye, Arena 02, przejażdżka kolejką linową nad Tamizą, wieczorna podróż Double- deckerem.
Dzień 2
British Museum, Oxfort Street, Picaddilly Circus, China Town, Soho, Leicester Square i świątynia M&Msów, Galeria Narodowa
Opactwo Westminsterskie, Pałac Westminsterski,, Wieża Królowej Elżbiety II z Big Benem, Park św. Jakuba, Pałac Buckingham i pomnik królowej Wiktorii , Downing Street, Horse Guards Parade, Traffalgar Square,
Dzień 4
The Monument- dla upamiętnienia wielkiego pożaru w 1666r. w najstarszej części Londynu The City- teraz najdroższej dzielnicy finansowo- biznesowej, Katedra św. Pawła, spacer Mostem Millenijnym, Shakespeare Globe- zrekonstruawany teatr szekspirowski, Złota Łania- replika słynnego okrętu flagowego Francisa Drake'a, spacer wzdłuż Tamizy do Tower Bridge, przejście mostem do Tower of London
Mati szaleje w Londynie
szaleje po muzeach...
Podróż do wnętrza Ziemi
Zaczął od British Museum, ale to nie jego klimaty, rozglądnął się tylko po ekspozycjach, dotarł do kilku interesujących go eksponatów. np. kamienia z Rosetty czy rzeźb z egipskiego Partenonu. Bardziej zaciekawił go sam budynek. Na Wielkim Dziedzińcu Królowej Elżbiety II, który jest największym zadaszonym placem w Europie, przyglądał się z podziwem na stalowo- szklany dach pokryty 1656 parami unikatowych kafli szklanych.
Najbardziej spodobało mu się Muzeum Nauki przy Exhibition Road, to tu zobaczył pionierskie maszyny parowe Jamesa Watta, słynny parowóz- rakietę Georg'a Stephensona, jeden z pierwszych komputerów Apple- Lisa i inne cuda techniki.
Google Streetview Tricker, ten model z roku 2009, pomaga twórcom map Google robić zdjęcia panoramiczne miejsc, do których nie można dotrzeć samochodem: sfotografował m.inn. Pompeje, Stonehedge czy Wersal.
Ze swoim naukowym Guru- w każdej postaci: maskotkowej, zabawkowej, książkowej
W Muzeum Historii Naturalnej najbardziej zachwycił go budynek wzniesiony w 1880r. Muzeum liczy ponad 70 milionów eksponatów. W holu głównym znajduje się odlew szkieletu diplodoka, który niebawem ma zostać zastąpiony szkieletem jakiegoś walenia.
wtorek, 2 lutego 2016
Good Morning LONDON :)
Na krótką wyprawę po najciekawszych atrakcjach Londynu zaprasza Pan Marek.
GOOD MORNING LONDON!
Wycieczkę zaczynamy od Greenwich. Południk zerowy, od którego wyznaczamy długość geograficzną przebiega przez obserwatorium w Greenwich.(w związku z rozwojem techniki satelitarnej dokonano dokładnych pomiarów i ustalono, że południk zerowy leży dokładnie 102 m. na wschód od swego poprzednika z 1884r.), Królewskie obserwatorium na początku kierowane było przez Johna Flamsteeda, innym znanym kierownikiem był astronom Edmund Halley (ten od komety).
Ze wzgórza rozciąga się przepiękny widok na panoramę Londynu. Marek trafił na przecudną pogodę.
Londyn warto podziwiać z wody- rejs statkiem po Tamizie przy takiej pogodzie jest bardzo urokliwy. Trasa z Greenwich do Westminster zajmuje około 75 min. Z oddali podziwia wieżowce w City, monumentalny Pałac Westminsterski, przepływa pod najsłynniejszymi mostami: Tower Brige, London Bridge, Millenium, Waterloo, Blackfiars...
London Eye na południowym brzegu Tamizy stał się już symbolem Londynu, trzeba się uzbroić w cierpliwość stojąc w kolejce, ale opłaca się- z wysokości 135 metrów rozpościera się niesamowity widok na całą panoramę miasta. Diabelski młyn jest jednym z trzech obiektów (oprócz Millenium Bridge i Millenium Dock) wybudowanych z okazji nowego tysiąclecia.
W drodze do pomnika Arterosa przechadzał się ulicami China Town i Soho. Kilka witryn sklepowych zwróciło jego uwagę i pobudziło wyobraźnię...
Krótki postój przy Piccadilly Circus w teatralno- rozrywkowej dzielnicy West End. To tu pod słynnym pomnikiem Anterosa spotykają się Londyńczycy, a przykuwające wzrok reklamy świetlne przypominają Times Square w NY.
Przy Leicester Square, obok najsłynniejszego kina Odeon, w którym odbywają się światowe premiery filmów i pojawiają się gwiazdy na czerwonym dywanie mieści się świątynia M&Msów- totalne szaleństwo na kilku piętrach.
Pałac Westminsterski czy inaczej Houses of Parliament to miejsce posiedzeń obu izb- Lordów i Gmin, jest miejscem ważnych ceremonii państwowych, a jego najbardziej znana cześć to wieża z osławionym Big Benem.- w 2012 roku wieża została nazwana Elisabeth Tower dla uhonorowania 60-lecia panowania czcigodnej królowej.
Przed Buckingham Palace - oficjalną rezydencją brytyjskich monarchów zachwyciła go zielona trawa, pomnik królowej Wiktorii i brytyjscy strażnicy królowej ubrani w zimowe wersje swoich tradycyjnych strojów.
Chwilę oddechu przed kolejnymi atrakcjami złapał przy fontannie na Trafalgar Square. Zaraz obok stoi kolumna Nelsona i Galeria Narodowa, w której znajdują się dzieła takich mistrzów jak Vincent van Gogh, Rembrandt, Leonardo da Vinci, Monet czy Renoir. Marka zafascynowali impresjoniści!
Następnego dnia dotarł do St. Paul's Cathedral- jednej z największych katedr na świecie, zbudowanej w stylu klasycystycznym w XVII w.przez architekta Christophera Wrena. Obecny budynek katedry jest piątym zbudowanym w tym miejscu. To tutaj odbył się ślub Harrego i Kate.
Z Z drugiego brzegu Tamizy widać dzielnicę finansowo- handlową City of London. W the City mieszka zaledwie 900 osób, a pracuje na co dzień około 320 000. Tutaj obowiązuje inne niż w całym kraju prawo podatkowe, co ma wpływ na dynamiczny rozwój tej części miasta, wiecznie zmieniającą się zabudowę i powstawanie nowych drapaczy chmur. W tle widać 20 Fenchurch Street (160m) zwany przez Londyńczyków Walkie- Talkie, Leadenhall Street (225m.) zwany tarką do sera, 30 St Mary Axe (80m,) zwany Ogórkiem.
Rekonstrukcję teatru Shakespeara, który spłonął w 1613r. - Shakespeare's Globe można podziwiać spacerując wzdłuż Tamizy, w tym amfiteatrze odbywają się na bieżąco przedstawienia, najczęściej Hamlet.
Bliźniacze wieże London Bridge to ikona Londynu. Ten ogromny zwodzony most w stylu wiktoriańskim podnosi się do góry w zaledwie 90 s. a każde przęsło waży około 1100 ton.
Tuż obok Tower Bridge znajduje się Tower of London- twierdza wzniesiona w 1078r. dla Wilhelma Zdobywcy. W swej historii budynek ten był fortecą, pałacem, zoo, a nawet więzieniem. Nie udało nam się niestety spotkać tzw. Beefeaterów czyli strażników Yeomen Warder.
Wycieczka do Londynu nie obyła by się bez przejażdżki double- decker'em, najstarszym na świecie metrem The Tube, bezobsługową koleją Docklands Light Railway, kolejką linową Emirates Airlines.